czwartek, 26 lipca 2012

Rozdział drugi

Wracając do domu z Jenn, rozmawiałyśmy o wszystkim.
Zaczęło odrobinę kropić, ale nam to nie przeszkadzało. Szłyśmy powoli, alejką prowadzącą do mojego domu. Przed skrętem do mojego domu, miałyśmy sie rozdzielić i rozejść się do swoich domów.
- Może wpadniesz dziś do nas na obiad ? - spytałam. - Mój tata robi swoje słynne spagetti. - dodałam z uśmiechem.
- Hm... No nie wiem. A twój tata nie będzie miał nic przeciwko ? - spytała, zawstydzona.
- No coś Ty ! Przecież, jesteś dla mnie jak siostra - poklepałam ją po ramieniu, po czym ona mnie przytuliła.
- To wpadnijmy do mnie. Zostawię torbę... Ej ! A może śpij u mnie ! - zaproponowała, wybuchając radością.
- Emn... No nie wiem..
- No weeź ! - prosiła, wręcz błagała.
- Dobra, to idziemy do mnie. I przy okazji zadzwonię do taty. - powiedziałam.
Przechodząc wąskimi uliczkami, na skróty, szłyśmy śmiejąc się wszystkiego. Nagle, grzmotnęło i sie rozpadało. Zaczęłyśmy piszczeć, bo zimny deszcz zmoczył nam głowy. Zaczęłyśmy biec. Gdy wbiegłyśmy do mnie na ganek, śmiałyśmy się bo obydwie wyglądałyśmy jak potwory. Tusze porozmazywały nam się po całej twarzy. Ja maluję się jedynie tuszem. Jenn tuszem, kredką, fluidem i błyszczykiem. Mi tam wystarcza tusz.
Wygrzebałam ze swojej torby klucze, które mają przy sobie wiele zawieszek. Próbując przekręcić klucz, odkrywam, ze drzwi są otwarte. Wchodzimy do środka i już od progu krzyczę:
- Cześć ! Jestem już ! Z Jenn ! - jednak nikt, nie odpowiada.
- Eej ! Jest ktoś ?! - zawtórowała mi Jennifer. Nagle na schodach pojawił się Mike.
- Czego się tak drzecie ?! - wycierał sobie włosy ręcznikiem. Miał na sobie jedynie, krótkie spodenki.
- Nie za ciepło ci ? - spytała Jenn ze śmiechem. Zrobił głupią minę i schował się w swoim pokoju.
 Podąrzyłyśmy do mojego pokoju. Wyjęłam z torby wszystkie książki i wstawiłam je do półki z książkami, zeszytami i innymi przedmiotami szkolnymi. Ruszyłam do podłóżnej szafy wyciągnęłam koszulkę z napisem "New York". Kurteczkę jeansową i zwykłe jeansy, no i oczywiście bieliznę.
- Rebecca !? - zawołał Mike. Jenn spojrzała na mnie pytająco.
- Czasem do mnie zwraca się i Rebecca i Emily. - odpowiadam. Kiwa głową, na znak zrozumienia.
- Czego ?! - odkrzykuję do Mike'a. Wchodzi w jeansach i bez koszulki. - Fajnie, wyglądasz braciszku - śmieję się, lecz mówię prawdę. Mój brat ma nieziemsko wyrobioną klatę!
- Gdzie Ty się Reb, wybierasz ?
- Do Jenn. - odpowiadam i idę w stronę telewizora, pod którym jest sterta płyt. - Co bierzemy ? - zwracam się do mojej przyjaciółki.
 Ona jedynie wzrusza ramionami i nadal patrzy się na klatę Mike'iego. Wzdycham i biorę pierwsze cztery płyty z wierzchu.
- Gadałaś z tatą ? - pyta zapinając sobie niebieską koszulę w kratkę.
 Widzę, że się trudzi, więc podchodzę do niego, odsuwam jego ręce od guziczków i sama zapinam mu od nowa. Mój braciak zaczyna się śmiać, zaraz do niego dołącza wysoka brunetka. Z zażenowaniem, dokończyłam zapinanie guzików temu "Dużemu Dziecku".
- A Ty gdzie się wybierasz ? - spytałam. Nawet nie przywiązałam wcześniej większej uwagi, że jest w koszuli. Uśmiechnął się zawadiacko.
- Charlotte się zgodziła ze mną wyjść dziś wieczorem do kina. - zrobił minę cwaniaka i wyszedł z pokoju. Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i wystukałam numer taty. Odebrał po dwóch sygnałach.
"-Hej Dadi !
- Cześć, skarbie. Co tam ? Stało sie coś ?
- Niee. Chciałam tylko spytać, czy mogę spać u Jennifer... ? - czekałam na odpowiedź, nerwowo stukając stopą w parkiet. Tata cicho mruknął "Fajnie". Nie było to sarkastyczne, ani smutne. Tylko... Pełne entuzjazmu !
- No. Hm... Jeżeli Jake i Mia się zgodzili, no to oczywiście. - "jest!" mruknęłam do Jenn, a ona podskoczyła z radości.
- Tak. Tak. Wujek jest w trasie, a ciocia Mia powiedziała, że nie ma sprawy bo Nick śpi u kolegi. - wyjaśniłam szybko, byleby zakończyć tę rozmowę i móc iść z Jenn do centrum handlowego, standardowo pochodzić po sklepach i zajrzeć do Ally.
- No to.. Cóż. Bawcie się dobrze. Kocham, cię.
- Dzięki, Tato. Ja ciebie też kocham."- odparłam czule i się rozłączyłam.
- No to idziemy. - ponagliła, brunetka o ciemnych oczach.
 Zaśmiałam się, zarzuciłam torbę na ramię i wyszłyśmy z beżowo-brązowego pokoju, który był oplakatowany, a także pełen różnych niepotrzebnych rzeczy, które powinnam wywalić. Zajmę się tym... Kiedyś.
 Około godziny dziewiętnastej, byłyśmy już w centrum handlowym. Łaziłyśmy bez sensownie, jak to zwykle robią nastolatki. Od kąd tu przyjechałam nie kontaktowałam się z nikim z Birmingham. To trochę przykre. Ale to było konieczne. No, cóż...
Westchnęłam cicho, pociągając słomką, swojego malinowego sorbeta. Uznałyśmy, że nas bolą nogi od tego chodzenia i wstąpiłyśmy do naszej ulubionej kafejki. Nigdy nie było tam tłoczno. Wręcz przeciwnie. Nie wiele osób tu zaglądało. Usiadłyśmy w naszym "kącie" i zaraz potem podeszła do nas, nasza bardzo dobra koleżanka, która była w tej kafejce kelnerką - Ally.
- Hej dziewczyny - przywitała się i nawet nie pytając usiadła obok nas (nie miałyśmy jej za złe. Bardzo lubiłyśmy swoje towarzystwo)
- Hej Ally.
- Cześć, Al. - przywitałyśmy się przyjaźnie. Zagadnęłam.
- To co Al, za ile kończysz ? Może byśmy, wspólnie połaziły po centrum ? - zaproponowałam.
Ally spodobał się ten pomysł, lecz już widziałam po jej następnej minie, że pracuje dziś do zamknięcia centrum.
- Ej. Chyba, że postaram się zwolnić się godzinkę przed zamknięciem i was odwiozę do domów ? - wpadła na dość, pomysłowy plan.
- Domu - poprawiła ją, z uśmiechem Jenn.
- Jak to ? ... Aaa ! Pewnie śpicie u Jenn, zgadza się ? - odparła.
- O tak. To zaczekaj, zadzwonię do mamy, żeby się nie martwiła - westchnęła Jenn i wyszła do łazienki by zadzwonić do mamy.
Ally, nagle pobladła na twarzy, to potem poróżowiała, by znów mieć twarz białą jak ściana. Przestraszyłam się i potrząsnęłam ramionami Al.
- O... O... O Bo... O BOŻE, to Liam i Niall ! - wykrztusiła wreszcie. A ja odwróciłam się w stronę wejścia i oniemiałam.

                                                                                                                        •••

- Liam, błagam cię. Wszystko mnie już boli ! - zawyłem. Liam targał mnie po tym centrum, jakieś dwie godziny. Jak nie więcej ! Co jakiś czas, jakieś dziewczyny podbiegały do nas, piszczały, prosiły o autografy, zdjęcia. Jedna nawet spytała, czy może się do mnie przytulić. Ochroniarze jej zabronili, ale ja się uśmiechnąłem i powiedziałem "Nie, ale ja chcę ją przytulić". O jaka była ucieszona! Uwielbiam moich fanów, są świetni. Ale czasem, to uciekanie przez pół miasta, męczy nogi.
- Nie ! Powiedziałem ci, że dziś nie ustąpię ! Muszę znaleźć ten głupi breloczek ! Choćby, nie wiem co ! - warknął. Wczoraj przywlókł się tu z Louisem i Zaynem, do jakiejś kafejki. No, a że, nasz Liam to prawdziwy "farciaż", to zgubił swój "szczęśliwy" breloczek. Westchnąłem, i powlokłem się za nim do następnej kafejki. Nie przeszliśmy dwunastu metrów, a za nami jakieś trzy lub cztery dziewczyny wykrzyczały:"To ONI ! O MATKO ! Liam ! Niall ! Zaczekajcie !!" I nas dogoniły. Nie mieliśmy, nawet jak uciekać... One znają to centrum, o wiele lepiej niż my. Znalazły by nas, za jakieś dziesięć, no może piętnaście minut.
- Liam Payne ! To na prawdę TY ! - zapiszczała niska rudowłosa. Nawet ładna. Jej oczy były zielone, co pasowało do jej burzy rudawych włosów. Do mnie zaś podleciała wysoka (nie wyższa, ode mnie) blondynka. Jednak się myliłem. Było ich dwie, a nie cztery !
- Niall... Niall... Matko ! Uwielbiam Cię ! - zapiszczała z radości. Wstrząsnąłem głową, bo pisk dostał się do moich bębenków i o mało nie straciłem słuchu. - Dasz mi autograf ? - poprosiła, wyciągając kartkę i długopis, z bocznej kieszonki torby, którą miała przewieszoną przez lewe ramię. Szybko nabazgroliłem Horan Niall i dorysowałem serduszko. A niech się dziewczyna cieszy! Zaśmiałem się krótko. Te, niektóre fanki były straszne ! Nie, mówię o konkretnych, ale na prawdę. Potarfiły biec za nami pół miasta, żeby tylko dostać autograf... Ta sława mnie czasem męczyła. Ale za nic bym nie zrezygnował z One Direction ! Kocham śpiewać, kocham grać na gitarze. Kocham to robić!
- Jak masz na imię ? - spytałem, mojej fanki. Jej oczy zaświeciły się z podekscytowania.
- Ru... Rubb... Ruby - dokończyła. Dopisałem jeszcze na kartce "Dla ślicznej Ruby". Czego się nie robi, dla fanek?
- Dziękujemy ! - podziękowała ta śmielsza i bardziej rozmowna, o rudych włosach. Pociągnęła za sobą Ruby i odeszły, skakając z radości. Popatrzyłem na Liama wściekły.
- Chodź stąd ! Nie dość, że to już chyba dwudzieste fanki, które nas złapały, to do tego jestem cholernie głodny ! - zawyłem... Mój brzuch domagał się czegoś dobrego... Najlepiej pizzy mojego wyrobu.
- O ! Chodź ! To ta kafejka ! Zjesz sobie, tam coś. - powiedział nagle, pociągając mnie za sobą. Kafejka nazywała się "Infection", bardzo oryginalna nazwa. Jej wnętrze było brązowe, kanapy kremowe. Na ścianach wisiały obrazy Nowego Jorku, Paryża, Londynu, Tokio i innych miast i zabytków.
W kącie siedziała wysoka, blondynka. Gdy ją zobaczyłem, oniemiałem. Była, taka piękna! Z zamyślenia, wyrwał mnie krzyk siedzącej dziewczyny, obok tej blond piękności.
- O BOŻE, to LIAM I NIALL!
Ta dziewczyna, o blond włosach spojrzała w naszą stronę i nasze spojrzenia się spotkały. Miała takie, piękne zielone oczy...

                                                                                                                       •••

Patrzyłam z otwartą buzią i oczami jak spodki. W wejściu stał ten, którego widziałam na plakacie. Blond, zmierzwione włosy. Patrzył na mnie, zarumieniony. Uśmiechał się lekko. Miał taki słodki uśmiech. Był o wiele przystojniejszy niż się wydawało na plakacie. Jejku...
- Cześć ! - wyrwała Ally wstając. - Co tam ? Czemu tu zajrzeliście ? Chcielibyście coś zjeść, czy coś ? - zapytała na jednym wdechu.
Ten drugi, obok blondyna uśmiechnął się i wskazałam na swojego blond towarzysza.
- Niall, jest głodny. Głodomor jeden. - zaśmiał się i pchnął Nialla w naszą stronę. Ten jednak był taki sztywny, że tylko zrobił krok do przodu i zaciął się. Nadal patrzył na mnie. Jego piękne niebieskie oczy. Nie ! Rebecco Emily Carson/Christie ! Opanuj się ! To pewnie zadufany w sobie, egoista.
- Yym. Tak. Macie może tutaj jakieś ciasto ? Czy coś takiego ... - mruknął ten "zadufany w sobie". Liam, jak mniemam, podszedł do Ally, gdy ona stała i wpatrywała się w niego. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie i coś powiedział. Ona zrobiła wielkie oczy i pokiwała głową:
- Zaczekaj. Zaraz Ci przyniosę - zaświergotała i pognała na zaplecze. Z łazienki wyszła Jenn i ją zamurowało. Zapiszczała, wydała z siebie dziwny dźwięk i podbiegła do mnie i energicznie, pociągnęła mnie za rękę, żebym wstała:
- Czy to są oni, o których myślę ? - wyszeptała.
- Chłopcy. Moja przyjaciółka Jennifer. A ja jestem Emily. To wy jesteście z One Direction ? - spytałam.
Przecież nie będę piszczeć i się zachwycać. Chłopaki jak chłopaki. Co z tego, ze Niall był słodki. Mógł być zwykłym debilem.
- Hej ! No. Ja jestem Liam, a to Niall. - uśmiechnął się brunet. Niall stał i nic nie mówił. Wpatrywał się we mnie, czułymi niebieskimi oczami. Uśmiechnęłam się do niego, a on wyszczerzył swoje ząbki. (nie ma to zabrzmieć sarkastycznie, ani chamsko. Krzywe ząbki.) Zachichotałam, bo tak słodko wyglądał. Od razu mina mu zrzedła i usiadł stolik obok mnie. Przestraszyłam się, że go uraziłam. Usiadłam na kanapie w naszym kącie i zaczęłam czytać menu.
- Ally !? - krzyknęła nagle Jenn. - Mogę na chwilę do ciebie na zaplecze ? - Ally, odkrzyknęła coś niezrozumiałego, a Jenn uśmiechnęła się i dodała: - Liam, chodź. Ally chyba znalazła twoją własność. Zaraz wracamy. - zrobiła do mnie, wiele znaczącą minę i poszła na zaplecze.
Popatrzyłam się na Niall'a. Siedział z głową opuszczoną i bawił się bransoletką na ręce. Westchnęłam. Jenn, by mnie zabiła więc poszłam się zapoznać.
- Hej. - mruknęłam i usiadłam obok na krzesełku. - To ty jesteś ten Niall ? - uśmiechnął się lekko i powiedział:
- Yhym. Na serio, nie wiedziałaś jak się nazywaliśmy ? - spytał. Zarumieniłam się lekko, ale odpowiedziałam:
- Powiem szczerze, że nie słucham was. Raczej słucham Paramore, Green Day, Nickelback. - wzruszyłam ramionami.
- Czyli nie jesteś fanką, która szaleje na naszym punkcie ? - spytał. Nie wiedziałam do czego te pytania zmierzały.
- No tak. Jesteście bożyszczami wielu dziewczyn z mojej szkoły... - mruknęłam. - Emily Christie jestem. - powiedziałam w końcu.
- Niall Horan. - uśmiechnął się i popatrzył mi w oczy. Nie wiedziałam o co zapytać.
- Grasz na gitarze, czy tam perkusji ? - spytałam w końcu. Wykonał ruch, jakby pociągał za struny. Zaśmiałam się krótko. On także się zaśmiał.
- A mieszkasz w Londynie ? - spytał.
- Tak. Już od roku. Dziś właśnie mija, tak jakby "rocznica" jak tu jestem. - powiedziałam.
- O. No to, wszystkiego najlepszego. - powiedział i zdjął swoją bransoletkę. Teraz dostrzegłam, że jest na niej napisane 'believe'. I wcisnął mi w dłonie. - Proszę. - uśmiechnął się szeroko.
Odłożyłam szybko bransoletkę na blat. - Nie mogę tego przyjąć. Nawet mnie nie znasz. - powiedziałam.
- Ależ znam. Jesteś Emily Christie, mieszkasz w Londynie od równego roku, nie słuchasz One Direction. Słuchasz Paramore i Green Day, Nickelback. - powiedział i się zamyślił. - I masz piękne zielone oczy. - powiedział w końcu. Czułam, że cała płonę, a Niall ponownie wcisnął mi bransoletkę w dłoń.
- A to, żebyś o mnie nie zapomniała, jakbyśmy mieli się już nie spotkać. Ale WIERZĘ, że się jeszcze spotkamy i to nie raz. - stał się śmielszy niż, wtedy, gdy weszli z Liam'em do "Infection". Zarumieniłam się i usłyszałam, że drzwiczki od zaplecza się otworzyły. Odwróciłam się do tyłu. Liam, All i Jenn wychodzili z zaplecza. Liam przyjaźnie gawędził z Ally i bawił się swoim breloczkiem na palcu. Jenn uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, że Niall trzyma moje dłonie. Od razu wyswobodził moje dłonie, a swoje schował w kieszeń.
- No dziewczyny wiecie, ja już mogę sie zwolnić. Myślę, że nie będzie więcej osób. - puściła mi oko, rozwiązała sobie fartuszek i rzuciła go przez blat.
- A macie czym wrócić ? - spytał nagle Liam. - Bo moglibyśmy was podrzucić. - zaproponował. Ally, pewnie by się od razu zgodziła, gdyby nie to, że ma już swój samochód.
- Nie. Dzięki. Mam swój samochód - odparła Ally, troszkę smutna. Niall także posmutniał tą wiadomością.
Liam wpadł jej w oko. Ona chyba jemu także...
- Pomożesz mi zapiąć ? - spytałam Niall'a. Od razu sie uśmiechnął i zapiął mi "prezent" od niego. Gdy nacisk odskoczył, popatrzył mi prosto w oczy, wstał i powiedział:
- Do zobaczenia.
- Do zobaczenia, głodomorku. W końcu nic nie zjadłeś. - uśmiechnęłam się.
- Trudno. Ale spotkałem Ciebie. - zaśmiał się i pomachał z Liam'em na pożegnanie. Tyle ich widziałyśmy.


- Dziewczyno ! Niall ewidentnie się w tobie zakochał ! - wykrzyknęła Jenn, gdy szłyśmy do samochodu Ally. Westchnęłam cicho.
- To tylko zauroczenie. Po za tym, jak można się zakochać w kimś kogo się nie zna ? A weź mi lepiej powiedz co to miało być z Liam'em? - powiedziałam. Ally szybko udała, że nie usłyszała pytania. Byłam trochę zażenowana tą całą sytuacją.
- Boże ! To nie wiarygodne. Spotkałyśmy Niall'a Horan'a i Liam'a Peyne'a ! No muszę się tym pochwalić na Facebook'u ! I wspomnę o prezenciku dla naszej kochanej Emily. - powiedziała szyderczo Ally.
Nie mogłam sie powstrzymać i walnęłam ją przez głowę. Zaśmiały się z Jenn i podbiegły do samochodu wykrzykując.
- Niall Horan i Emily Christie !
Wariatki. Pomyślałam i pobiegłam za nimi.

Rozdział pierwszy


- Emily ! Pośpiesz się ! Zaraz spóźnię się przez Ciebie do szkoły ! I przy okazji ty też się spóźnisz! - usłyszałam krzyk Mike i aż podskoczyłam, ze strachu robiąc sobie czarną smugę na poliku tuszem do rzęs.
- Dzięki idioto ! Poczekasz jeszcze ze dwie minuty ! Rozmazałam się przez Ciebie ! - odkrzyknęłam i uśmiechnęłam się zaraz do siebie bo usłyszałam z dołu jak Mike rzuca plecak na ziemię, wzdycha ciężko i siada na schodkach.
Urwałam kawałek papieru toaletowego, zmoczyłam go odrobinę zimną wodą i zaczęłam ścierać czarną smugę. Gdy już byłam czysta, nacisnęłam stopą wysówkę od kosza i rzuciłam zmemłany papierek do czarnego pojemnika. Szybko jeszcze przejrzałam się w lustrze, zarzuciłam torbę na ramię i wyskoczyłam z łazienki i popędziłam od razu po schodach na dół, uderzając przy tym torbą w czarną czuprynę Mike'a.
Warknął i wstając szybko, powiedział:
- Ems, weź się rusz. Jak się spóźnię na historię to zobaczysz ! - zagroził zamykając za mną drzwi na klucz.
- Mike, weź przestań lamentować ! Mogłeś jechać z tatą. Ja bym się przeszła, albo bym zadzwoniła po Jennifer i byśmy razem poszły do szkoły. - zaczynał mnie, mój brat już denerwować. Westchnęłam cicho, przymrużając oczy. Pokręciłam głową i zaczęłam iść w stronę samochodu. - Otworzyłbyś łaskawie, co? - odparłam. Kliknął przycisk na kluczykach i samochód wydał jednosekundowy dźwięk, co oznaczało, że drzwiczki się odblokowały. Wsiadłam i zatrąbiłam klaksonem, pośpieszając Mike'a.
- Przestań ! - zawarczał. Dziś z rana coś dużo warczał. Chyba wstał lewą nogą. Gdy silnik zawarczał i ruszyliśmy spod białego domu, Mike nerwowo stukał palcami na kierownicy. Ja zaś patrzyłam tępo przez okno, myśląc jak tu ładnie. W Birmingham w sumie też było ładnie. Ale Londyn miał w sobie TO COŚ.
Boże... Nagle przypomniało mi się coś, co popsuło mi humor. Dziś osiemnasty listopada... Ugh... Pluję sobie w brodę, że nasłuchałam się tych pisków i zachwytów, niektórych dziewczyn z mojej klasy. Ta data utknęła mi w pamięci... Osiemnasty listopada, "piękny". Nie... Źle to ujęłam. Ten dzień jest "najwspanialszy", na świecie, dla niektórcyh dziewczyn z mojej klasy i kilku z mojej szkoły. Dlaczego ? Ja także się dziwię... Dziś mianowicie wychodzi płyta One Direction "Up all night". I o to tyle szału. Świetnie...
Nagle rozpoznałam uliczkę, w którą skręcamy. Sięgnęłam po torbę, którą umiejscowiłam na tylnim siedzeniu. Złapałam opuszkami palców, lodowatej klamki. Już niecierpliwiłam się. Samochód nagle, zaczął się niemiłosiernie "wlec". Nerwowo tupałam trampkiem o wycieraczkę pod moimi stopami. Gdy samochód zatrzymał się pd ogromnym budynkiem. Nachyliłam się i pocałowałam mojego braciszka w policzek i powiedziałam:
- Miłego dnia braciszku ! - uśmiechnęłam się, gdy on zrobił minę, która miała mówić "Zabiję cię kiedyś !". Trzapnęłam drzwiczkami Laguny. Mi się ten samochód osobiście nie podobał, ale mój braciak nie narzekał. Jak on to mawiał "Lepsze to, niż chodzenie na piechotę". Yhym...
- Emily Christie ! Od razu poznałem po długich blond włoskach ! Jak miło Cię widzieć w ten listopadowy poranek. - usłyszałam za sobą męski głos. 'Błagam, tylko nie ON !'. Odwracam się z nadzieją, lecz moja mina rzednie już na pierwszy rzut oka. Christopher Train. "Zakochany" we mnie po uszy. Świetnie. - Wyglądasz dziś prześlicznie! - patrzy na mój szaro-czarny płaszcz, który zakrywa do połowy ud czerwone spodnie. On zaś, ma na sobie zwykłe jeansowe rurki, a zamiast kurtki ma także płaszcz, lecz męski...
- Hej Chris... Co u ciebie ? - pytam z wymuszonym uśmiechem, gdy on równa się ze mną i idziemy w stronę szkoły.
- Nic ciekawego. A u ciebie ? Jakieś plany na nadchodzący weekend ? - pyta. Ukrywam swoją zażenowaną minę, pod kołnierzem płaszcza.
- Ah... Nic specjalnego. Razem z Jenn, mamy zamiar się wybrać na jakieś zakupy w sobotę, a w niedzielę jak zwykle pewnie wyskoczymy na miasto. - odpowiadam, najmilszym tonem jakim potrafię.
- A Ty ... ? - pytam, odwracając uwagę od mojej osoby.
- Ja także nic specjalnego. Pewnie z kumplami wbijemy na jakiś melanżyk, a potem to się zobaczy - śmieje się krótko, ale raczej jest to stłumiony szczek... Jako, że On dżentelmen, otwiera mi drzwi, jak i główne, tak i od szatni (gdzie czeka na mnie), a także od hallu. Gdy docieramy pod klasę, gdzie zebrała się już prawie cała klasa, większość zebranych patrzy na naszą dwójkę. Kilka chłopaków wymienia te swoje "spojrzenia", a dziewczyny już nawet nie przejmują się tym, że najprzystojniejszy chłopak w klasie zabujał się, akurat w takiej Rebecce.... Emily Christie. Ah... Bywa.
  Jenn, gdy widzi mnie, od razu wstaje by się przywitać. Przytula mnie na powitanie, jak to zawsze się witamy i siadamy przy ścianie jak to zwykle, nasze miejsce. Wzdycham ciężko, a Jenn patrzy na mnie z wyrzutem.
- O co chodzi ? - pytam, troszkę zbita z pantałyku. Cmoka z zniecierpliwienia.
- No ... ? Nawet nie pamiętasz, o co chodzi?
- Oj, no Jenn... - zaoponowałam.
- Ehmn... Jaki dziś dzień ? - spytała, po krótkiej ciszy. Popatrzyłam przez chwilę na nią, zamyślona. Osiemnasty... Moje oczy zrobiły się jak spodki...
- O NIE ! - wyrwało mi się nagle i kilka głów zwróciło się w naszą stronę. - Dziś, przesłuchanie... Dobrze pamiętam ? - powiedziałam już opanowana i szeptem. Jenn, popatrzyła na mnie zdezorientowana i pacnęła się rozprostowaną dłonią w czoło.
- Em, kontaktujesz ? Przesłuchanie było miesiąc TEMU !
- To co jest ?? - spytałam.
- Dziś mija równy rok, odkąd jesteś w Londynie. - uśmiecha się od ucha do ucha. I nagle rozbrzmiewa dzwonek. Patrzymy na siebie znacząco i wypowiadamy to okrutne słowo:
- Matematyka ! - zaśmiałyśmy się równocześnie. Jenn wstała i otrzepywała swój tyłek z paproszków, a ja jeszcze grzebałam w torbie szukając tabletek do ssania, na gardło. Wypstryknęłam jedną, dużą, okrągłą pastylkę i włożyłam sobie do ust. Skrzywiłam się lekko na kwaśny smak. Zobaczyłam, że ktoś przede mną stoi. Był to nie kto inny, jak nie Chris.
- Daj, pomogę Ci. - powiedział z uśmiechem i wziął mnie najdelikatniej jak tylko potrafił za dłonie i lekko podniósł do pionu.
- Dziękuję. - podziękowałam z uśmiechem i ruszyłam w stronę sali, gdzie miała się odbyć lekcja matematyki.

  Gdy było przerwa na lunch, w naszym szkolnym radiu operował Nicki Owell. Chłopak Mabel, a brat Clarie. (czytaj: chłopak laluni, brat większej laluni - oczywiście one są psiapsiółkami...). Puścił (jak mniemam na życzenie siostry i dziewczyny) One Direction. Siedziałam z Jennifer, Sarah, Robertem i Luke'iem. Wzięłam sobie zapiekankę i herbatę. Reszta także wzięła zapiekankę, lecz Luke skusił się jedynie na kanapkę z pastą jajeczną. Mmm. Pycha... Jakieś siedem minut, przed dzwonkiem na przedostatnią lekcję zebraliśmy się z "Baru Hard Cafe" (bo tak się nazywało, to coś). Robert i Luke, odprowadzili nas pod klasę, zaś oni jako, że byli w przeciwnej klasie sportowej, powędrowali na salę gimnastyczną.
- Co teraz mamy ? - spytała nagle Sarah, gdy stanęłyśmy przy mojej szafce.
- Hm... Geografię, a co ? - odparła i zaraz zapytała Jenn.
- Chyba się zerwę. - dodała. Razem z Jenn nas wryło.
- Nasza słodka, niewinna, pilnie ucząca się Sarah Montgomery, zrywa się z lekcji ?! - powiedziałam, z niedowierzaniem. Sarah, jak to bywało, oczywiście się zarumieniła. Razem z uszami, które miała pokolczykowane. (Była ona nie wysoką, rudą, bardzo dobrą uczennicą. Lecz jej wygląd był całkiem przeciwny do stylu zachowania w szkole. Nie była kujonką, o nie. Ona miała po prostu bardzo ścisły umysł, i bardzo dobrą, wyostrzoną pamięć.)
- No... - powiedziała cicho. Popatrzyła mi przez ramię z zażenowaną miną i dodała: - Boże... Czegoś takiego to ja się NIE spodziewałam !
Jak na zawołanie odwróciłyśmy się w kierunku, którym patrzyła Sarah. Szły tam Clarie, Mabel i Sophia z plakatami... (No jak myślicie, kogo ?!) no przecież, ONE DIRECTION !...
- Boże... Nie mogły by wywiesić, plakatu z wiadomością, że wyszła nowa płyta Paramore... ? - mruknęłam z poirytowaniem. - Błagam, przecież za kilka dni, chłopaki to zerwią i tyle będzie. - dodała Jenn. Sarah przyglądała się bez komentarza.
- Ej... Tak na serio. Teraz zapomnijcie o tym, że Oni są z One Direction, tylko są normalnymi chłopakami z naszej szkoły. - powiedziała powoli Sarah. Popatrzyłyśmy się na nią ze zdziwieniem. - Chwila... I... Tylko szczerze. Który Wam się najbardziej podoba ? - spytała. Mnie zamurowało. Nigdy nie pytała o One Direction ! Ani my nigdy o nich nie rozmawiałyśmy.
- Ekhymn... - odchrząknęła Jennifer. - Szczerze mówiąc. Zapominając, że są Oni z 1D, to według mnie najładniejszy jest ten z loczkami ... - zrobiła słodką minę, jakby zobaczyła kogoś w kim jest zakochana po uszy.
- Yhym. Tak... Harry jest na prawdę słodki. A mi się także podoba Liam. - przyznała Sarah. Popatrzyłyśmy na nią, nie wiedzącym wzrokiem. - No ten obok loczkowatego. Z takimi dłuższymi, włosami. Po naszej prawej stronie. - wyjaśniła.
- Aaaa ! - zaśmiałyśmy się, równocześnie. - A Tobie Emily ? Który chłopak z 1D Ci się podoba ?
Patrzyłam na nie z niedowierzaniem. Na prawdę musiałam ? Westchnęłam cicho i mruknęłam.
- Nie wiem. - wzruszyłam ramionami. Popatrzyły na mnie wyczekująco. - Oj no... Hm... Ten nad Harrym, z taką ciemną karnacją jest nawet przystojny. I ten blondyn po prawej. Nie są oni za "boscy". - odparłam.
 Nagle zadzwonił dzwonek, który oznajmił, że musimy iść na geografię. Sarah popatrzyła na nas z zadowoleniem i powiedziała:
- No to miłej gegry. - pocałowała nas w policzki i zadowolona pognała do szatni.
- Ona jest stuknięta. - mruknęła Jenn.
- Ale i tak ją uwielbiam. - przyznałam. Jenn uśmiechnęła się, co miało oznaczać, że ona się ze mną zgadza.

Prolog.

"Złych wspomnień nie musisz brać ze sobą. I bez tego będą cię prześladować." - Carlos Ruiz Zafon.

Prolog.

  Czy kiedykolwiek czułeś... Uhm... Czy kiedykolwiek czułeś, wiedziałeś, że za niedługo Twoja rodzina, najbliższe Ci osoby, mogą stracić wszystko ?
 Nie ... ? O to nawet nie wiesz jak Ci zazdroszczę !
- Okradli... Okradli ! - powtarzał tata. Łzy spływały mu po policzkach. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. - Dwadzieścia siedem tysięcy... - mruczał pod nosem. Obydwoje, razem z mamą psychicznie na tym ucierpieli.
  Sprawa się wyjaśniła. Wszystko odzyskaliśmy, ale nawet nie wiecie na jakim załamaniu psychicznym byli moi rodzice, ja i mój brat... Patrzeć na to, jak załamuje się Twoja najbliższa rodzina... Coś strasznego, nie życzyłabym tego nawet najgorszemu wrogowi.
  Jakieś dziesięć miesięcy potem... Teraz nawet trudno mi to wspominać, ale muszę być twarda. Moja terapeutka poradziła, bym często to opisywała. W najdrobniejszych szczegółach... Czasem może dobarwiała. Miało mi to pomóc. I może nawet pomogło ?
  Uhm, wracają do tematu. Jakieś dziesięć miesięcy potem, najbliższa osoba mojemu sercu. Ta, która trzymała mnie dziewięć miesięcy pod swoim serduchem... Odeszła.
  Pamiętam dokładnie ten dzień, ale nie chcę go przywoływać do moich wspomnień. Niech sobie to wspomnienie siedzi gdzieś w zakamarkach mojej podświadomości. Tak będzie lepiej. Tak. O wiele lepiej.
  Po Jej odejściu legło w gruzach (przynajmniej mi się wtedy tak wydawało) moje życie. A nie tylko moje, bo i mojego taty i brata. Ale daliśmy radę.
Sądziłam, że gdy się wyniesiemy się z Birmingham zapomnę, o tym wszystkim. Nigdy nie chciałam być świadkiem czegoś takiego. Na pewno nie po śmierci Mamy. To wszystko wracało do mnie niczym bumerang. Ale musiałam z tym sobie poradzić. Nawet wtedy, gdy myślałam, że zaraz pożegnam się z życiem...
 Skomplikowane, nieprawdaż ? Wiem... A ja w tym kłębku zdarzeń musiałam żyć...

O czym my tu...

- Rebecca Carson / Emily Christie - główna bohaterka. Długie blond włosy, zielone oczy. Urodzona 9 września 1995 roku. Starszy brat Michael/Mike
- *Grace Carson - ur. 24 sierpnia 1971 roku. zm. 12 maja 2009 roku.
- Michael Carson / Mike Christie - brat Rebeccki. Wysoki czarnowłosy o zielonych oczach. Urodzony 10 czerwca 1992 roku.
- Robert Carson / Joseph Christie - tata Mike'a i Em. Jest on wysokim, dość przystojnym mężczyzną. Urodzony 12 maja 1971 roku. Został wdowcem w 2009 roku. Jego żona (mama Mike'a i Em.) zmarła na wylew (Grace)
- Jennifer Eliot - najlepsza przyjaciółka Em. Tylko ona i jej rodzice wiedzą, o przeszłości rodziny Carson. Jest ona średniego wzrostu ciemną blondynką z lokami o niebieskich oczach - Ma młodszego brata Nick'iego ma on 12 lat.
- Jacob i Mia Eliot - rodzice Jennifer i Nick'iego. Mia znała się kiedyś z mamą Emily (Grace), znają ich przeszłe życie.
- Sarah
- Nauczyciele Rebeccki - pani Kennedy - matematyka i geografia. pan Marais - historia i nauka o kulturze. pani Murphy - pani dyrektor i chemiczka. i inni.
- niektórzy uczniowie:
Christopher - zarozumiały chłopak, mister szkoły, zakochany w Jennifer, lecz potem w Emily.
Robert i Luke  - kolega Em, Sarah i Jenn.
Mabel Brown, Sophie Patrick, Carlie Owell - dziewczyny, które szaleją za 1D, klasa Em.
inni: Nicki Owell - brat Carlie
One Direction, Eleanor Calder, Danielle Peazer, Perrie Edwards, Paul, Josh i inni "członkowie" zespołu
Tom Atkin, Lux i Lou Teasdale - Tom mąż Lou, Lou makijażystka chłopaków, Lux -
córeczka Lou Teasdale i Toma Atkina.
państwo Shelley: Sarah i Joe, sąsiedzi rodziny Christie. Około 45/50 lat.


O czym :
Rebecca Carson, żyje w mieście Birmingham, lecz po śmierci swojej mamy, zostaje świadkiem zabójstwa dwóch osób. Ona, Michael i jej tata są zmuszeni zmienić swoje dane i wyjechać.
Mafia, która ją ścigała "dała za wygraną", po jej rzekomym "zaginięciu".
Po przeprowadzce do Londynu, Emily (Rebecca) i jej dwóch mężczyzn z życia stara się normalnie żyć. Emily nie przepada za zespołem One Direction, za którym szaleją jej koleżanki z klasy i ze szkoły. Jej życie wywraca się do góry nogami, gdy poznaje pewnego Irlandczyka o imieniu Niall.

No to... Zaczynamy!

Cześć, cześć. : )

  Na wstępie chciałam ogłosić, iż nie jestem zbyt dobrą pisarką, a piszę z nudów. Jeżeli się spodobało, to pisać w komentarzach. Jeśli się nie spodobało, także pisać w komentarzach - co się nie podobało i dlaczego. Od razu mówię, że nie toleruję obraźliwych komentarzy.
Rozumiem, że ktoś może nie lubić One Direction, ale tolerancja dla innego wykonawcy... A także opowiadanie może się spodobać, prawda ? Sama nie była fanką One Direction i po prostu byli mi obojętni. Kiedyś przeczytałam jedno z wielu opowiadań o One Direction i zaczęłam powoli ich słuchać. Dobra bez rozpisywania się... Bo Was tu zanudzam. W jednej z 'ramek' w linkach znajdziecie adres mojego drugiego bloga, którego zakończyłam. Jeżeli ktoś chętny, zapraszam. :)
  No to, dodaję o czym będzie opowiadanie i dodaję Prolog.


  Miłego czytania. ; )

Cześć, cześć. Widzimy się niebawem. ; )
~ yeah .!



P.S. Bym zapomniała, dla informacji: będę się podpisywać czasem Emily Horan (Em.) lub yeah .! (mój stały podpis). ; )